Autor |
Wiadomość |
<
Miejsca
~
Dom rodzinny Antonina Dołohov w Bułgarii.
|
|
Wysłany:
Pią 9:47, 04 Lip 2008
|
|
|
Dołączył: 05 Kwi 2008
Posty: 1079
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bułgaria
|
|
Dom w którym przyszedł na świat i wychował się Antonin Dołohov.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pią 10:29, 04 Lip 2008
|
|
|
Dołączył: 05 Kwi 2008
Posty: 1079
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bułgaria
|
|
Aportował się na okropnie (żeby nie powiedzieć masakrycznie;p) zarośniętym podwórzu. Skrzywił się omijając gromadkę gnomów, która z piskiem przebiegła mu pod nogami. O mało nie potknął się o jakiś przedmiot. Pochylił się i podniosł malutką, dzieciecą miotełkę przełamaną na pół. Zamknął oczy i zalała go fala wspomnień. Ojciec zniszył miotłę, kiedy wrócił pijany z burdy śmierciożerców. Wzdrygnął się i wsparł o piękne duże drzewo, które jakby wyczuwając przybycie dawno nieobecnego pana lekko zaszumiało liśćmi.
Widział dom. Patrzył na niego i bał się poruszyć. W końcu oderwał dłoń od drzewa i bardzo wolno skierował się w stronę domu. Tam było tyle wspomnień...tyle bardzo złych wspomnień.
"Ale przecież...był też dobre chwile czyż nie?" - pomyślał o matce. Trochę raźniej zajrzał przez wybite okno do salonu. Wszedł przez wyrwane drzwi do starego przedpokoju. Wszystko pachniało stęchlizną, zakrył usta dłonią aby uchronić się od przykrego zapachu. Wszedł do salonu. Kanapa była pokryta grubą warstwą kurzu, podobnie podłoga. Zostawiał ślady na kurzu prawie jak na śniegu. Na półkach stały piękne przedmnioty, a na ścianie wisiał pożółkły herb rodu Dołohov haftowany złotą nicią.
Wyszedł z salonu i wdrapał się po schodach na piętro. Sypialnia ojca, sypialnia gościnna i w końcu jego pokój. Mały, ciemny z ogromnym łożem z czarnego drewna przykrytym pościelą z ciemno fioletowego atłasu. Na nocnym stoliku leżał stos książek dokładnie tak jak je zostawił przez odejściem... Na ścianie wisiał obraz przedstawiający czarnego pegaza a obok niego drugi ze smutnym chłopcem o jastrzębich oczach.
Usiadł na łóżku wzbijając w powietrze ogromną warstwę kurzu.
- Chyba muszę tu zrobić porządek. Nie wprowadzę swojego kochanka do takiego syfu - zaśmiał się do siebie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Antonin Dołohov dnia Pią 10:34, 04 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Sob 19:20, 05 Lip 2008
|
|
|
Dołączył: 05 Kwi 2008
Posty: 1343
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bułgaria Płeć: Mężczyzna
|
|
Przed drzwiami posiadłości unosił się w powietrzu pergamin z magiczną pieczęcią. (Otwieraj ostrożnie... i opisz otwarcie... ja żęby nie było problemu to wiesz... juz zamieszczam treść listu. Pieczęć jest zabójcza... więc ostrożnie.)
"Antoninie.
Gdziekolwiek jesteś... nadal jesteś mi bliski.
Jeśli ostatnio byłem oziębły... wybacz.
Piszę, bo potrzebne mi są informacje na temat tego demona, który pogrążył Fleur w letargu. Wiesz coś o nim? I o tym co się z nią teraz dzieje?
Odpowiedź prześlij do Paryskiego Ośrodka Uzdrowicieli do skrzynki numer 72. Czekam niecierpliwie.
Uważaj na siebie.
Viktor."
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Nie 9:33, 06 Lip 2008
|
|
|
Dołączył: 05 Kwi 2008
Posty: 1079
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bułgaria
|
|
Wyczuł pojawienie się czegoś obcego w granicach domu.
Wzdrygnął się lekko zaniepokojony i zbiegł na dół. Otworzył niepewnie drzwi i dostrzegł list unoszący się w powietrzu. Przełknął ślinę i nerwowo wziął kopertę w dłoń.
Dostrzegł pieczęć. "V"... Serce zaczeło mu bić bardzo szybko, prawie boleśnie uderzało o klatkę piersiową.
Bardzo ostrożnie, skupiając na tym całą swoją siłę woli zerwał pieczęć. Syknął cicho, a nad kopertą uniosła się niewielka chmura dymu. Poparzył sobie palce ale nie myślał teraz o tym. Drżącymi dłońmi otworzył list.
Przeczytał go kilka razy.
Przycisnął pergamin do piersi i osunął się po ścianie na ziemie. Zamknął oczy i ciężko oddychał.
- A więc żyjesz... mój najdroższy Ty żyjesz....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Nie 9:39, 06 Lip 2008
|
|
|
Dołączył: 05 Kwi 2008
Posty: 1079
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bułgaria
|
|
Kiedy wreszcie jako tako doszedł do siebie wtał i szybkim krokiem wszedł do domu.
Kilkoma susami pokonał schody i wpadł do swojej sypialni. Znalazł w szufladzie komody kilka pergaminów, piór i szkarłatny atrament.
Przez chwilę zastanawiał się co odpisać, w końcu mu się udało choć ręka wciąż mu drżała. Popatrzył chwilę na swoje dzieło. Zapieczętował i wysłał do ukochanego.
- Gdziekolwiek teraz jesteś... ja myślę tylko o Tobie... - wyszeptał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Nie 14:20, 06 Lip 2008
|
|
|
Dołączył: 05 Kwi 2008
Posty: 1343
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bułgaria Płeć: Mężczyzna
|
|
Kolejny list był już tylko zwykłą kartką papieru bez najmniejszego zabezpieczenia.
"Antoninie.
Dziękuję za pomoc.
Niedługo... się spotkamy.
Mam nadzieję, że nie będziesz rozczarowany.
Pozostałeś w mym sercu mimo wszystko...
Viktor."
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pon 10:48, 07 Lip 2008
|
|
|
Dołączył: 05 Kwi 2008
Posty: 1079
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bułgaria
|
|
Przeczytał list znów kilkakrotnie i ostrożnie odłożył kartkę na biurko tak jakby się bał, że może zniknąć.
Z cichym westchnieniem rozejrzał się po pokoju.
- Nie mogę mieszkać w tym syfie - powiedział do siebie - chyba wypadałoby wreszcie coś z tym zrobić.
Resztę dnia spędził na uporządkowywaniu swojego rodzinnego domu. Znalazł przy tym całkiem sporo cennnych pamiątek w tym, ku swojemu wielkiemu zdziwnieniu, odnalazł album ze zdjęciami na których była jego matka. Był tak bardzo do niej podobny! Na jednej z fotografii kołysała w ramionach niemowlę o gęstych czarnych włoskach. Śmiała się. Wyjął to zdjęcie z albumu i zabrał do sypialni. Wiedział, że zabierze je ze sobą, kiedy będzie musiał wyjechać.
Zrobił sobie herbatę w dużej, surowej kuchni przypominającej trochę loch i popijając ją przeglądał szufladę kuchennego stołu. Jakieś stare pergaminy, pióra i jedno pogięte zdjęcie... Kiedy je zobaczył oblał się gorącą herbatą i odskoczył od stołu przeklinając po bułgarsku. Wytarł się szybko jakąś ścierką i wrócił do stołu. Wziął do ręki fotografię i zmierzwił włosy dłonią.
Na zdjęci był jego ojciec trzymający na kolanach malutką, może pięcioletnią dziewczynkę o kręconych blond włosach. Oboje wyglądali na bardzo szczęśliwych, a mała bawiła się długimi włosami Dymitra Dołohov.
Gapił się na zdjęcie przez dobrą godzinę i zastanawiał się kim może być ta dziewczynka.
Z tyłu widniał podpis wykonany koślawymi dziecięcymi literami ale miał problem z rozszyfrowaniem.
Poczuł nieprzyjemną gorycz w ustach.
- Czyżbym miał siostrę? - zapytał samego siebie i zmarszczył brwi.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Antonin Dołohov dnia Pon 10:51, 07 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pią 15:26, 11 Lip 2008
|
|
|
Dołączył: 05 Kwi 2008
Posty: 1079
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bułgaria
|
|
Przez ostanie kilka dni doskwierała mu okropna nuda.
Uporządkował cały dom, a nawet dodał kilka elementów czyniąc z niego całkiem przytulne schronienie. "To jednak nigdy nie będzie moja Rumunia..." - myślał i cicho wzdychał.
Zajął się nawet ogrodem, przystrzył trawę i posadził sporo kwiatów nadając mu wygląd przyjemnej i trochę zadziornej dziczy. Siadał na kamiennej ławeczce pod okazałym drzewem i czytywał książki, które zostawił tu, kiedy odszedł z domu. Znalazł nawet jakąś starą baśń, którą kiedyś czytywała mu matka. Utonął we wspomnieniach.
Najgorsze były wieczory i noce. Tłukł się po domu jak jakaś samotna zjawa. Cierpiał na bezsenność. Najgorsze było rozmyślanie o Viktorze. Bardzo chciał się już z nim zobaczyć, a jednak się bał. Nie miał pewności jak to teraz będzie. Jedyną rzeczą, której był absolutnie pewny było jego uczucie w stosunku do niego.
Pewnego dnia, kiedy grzebał w szufladzie swojego biurka skaleczył o coś palec. Wyjął jakiś mały i metalowy przedmiot. Był to wisiorek wykonany z cienkiej warstwy żelaza w kształcie koła. Na jednej stronie był wygrawerowany miecz w pentagramie, a po drugiej głowa lwa w sześcioramiennej gwieździe, otaczały ją litery w magicznym alfabecie. Od razu to rozpoznał. Był to talizman, który kiedyś dał mu jakiś czarodziej goszczący w ich domu. Miał chronić przez wrogami i śmiercią w walce.
Obrócił wisiorek między palcami.
Podszedł do komody i wygrzebał w niej maleńki kuferek z biżuterią. Znalazł srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie węża, zsunął go z niego i na jego miejsce założył talizman. Przyjrzał się mu uwaznie. Łańcuszek z talizmanem owinął w czerwony aksamit i schował do szuflady szafki stojącej przy łóżku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Czw 11:32, 24 Lip 2008
|
|
|
Dołączył: 08 Kwi 2008
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hogsmeade
|
|
"Antoninie
Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku i nie grozi Ci żadne niebezpieczeństwo jak na razie. Piszę jak na razie bo… tak naprawdę to grozi Ci olbrzymie niebezpieczeństwo… Voldemort już wydał na Ciebie wyrok śmierci i ścigają Cię śmierciożercy.
Wiem to wszystko od Evana, który teraz ze mną jest i będzie aż do momentu kiedy i nas napadną te bydlaki. Nie martw się, więc o mnie. Jakoś oboje sobie poradzimy.
Rita"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Sob 15:03, 26 Lip 2008
|
|
|
Dołączył: 05 Kwi 2008
Posty: 1079
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bułgaria
|
|
Przeczytał list kilkakrotnie.
Podarł kartkę na strzępki i spalił w kominku. Z wściekłością zaczął przechadzać się po sypialni.
- Z Rosierem?! Do jasnej cholery czemu znów ze śmierciożercą! Przecież może donośić! A nawet jeśli nie to Mroczny Znak sprawia, że są widoczni jak na dłoni dla Voldemorta - uderzył ze złością pięścią w ścianę.
Dopiero po jakiejś chwili się uspokoił i usiadł na łóżku.
- Chyba muszę tam wrócić... sami sobie nie poradzą. Jest ich dwoje a śmierciożerców znacznie więcej.
Przez chwilę siedział tak rozmyślając. Z zadumy wyrwał go głuchy trzask dochodzący z kuchni. Ktoś musiał się tam aportować.
- Do jasnej.... - wybiegł z sypialni trzymając różdżkę w pogotowniu - jakim cudem przecież wszystko jest zabezpieczone..... - zrezygnował z wszelkich środków ostrożności i wpadł do kuchni jak burza. Stanoł naprzeciw szczelnie otulonego w płaszcz starca o srebrzystej brodzie i nadzwyczajnie niebieskich oczach. Właśnie zsunął z głowy kaptur i uśmiechnął się przyjaźnie.
- Czy mam przyjemność z panem Antoninem Dołohovem? - zapytał uśmiechając się dalej.
Toni przez chwilę nie potrafił wydusić słowa. Zaskoczenie wzięło nad nim górę.
- Taa aak - powiedział przyglądając się nieufnie mężczyźnie - a z kim rozmawiam jeśli można wiedzieć? - zapytał być może trochę zbyt opryskliwie.
Staruszek jakby zmęczony tym co dźwigał pod połami płaszcza, którym wciąż był szczelnie otulony ugiął się i usiadł na krześle przy stole.
- Nie możesz mnie pamiętać Antoninie... chociaż liczyłem na to, że będziesz mnie pamiętał. Kiedy byłeś dzieckiem często tu bywałem - rozejrzał się po pomieszczeniu - niewiele się zmieniło...a Ty zmężniałeś. Wyrósł z ciebie bardzo przystojny mężczyzna tak jak podejrzewałem - uśmiechnął się dobrodusznie - Mekare byłaby przeszczęśliwa mogąc cię mieć u siebie... ale niestety jest już zbyt późno na wstąpienie do Bractwa na stałę. Jednak mimo wszystko jesteś jego członkiem chociaż niepełnym - znów się uśmiechnął.
- Nie wiem o czym mówisz starcze - powiedział unosząc wysoko brwi - nigdy nie należałem i nie należę do żadnego....
- Należysz. Twoja matka osobiście Cię oddała. Masz w sobie krew naszej cudownej Pani Mekare. Nie przystąpiłeś do nas na stałę bo w wieku 15 lat ojciec posłał Cię do Voldemorta - skrzywił się - i straciliśmy cię. Ale wciąż jakby na to nie patrzeć jesteś naszym Bratem. A ja byłem Twoim Opiekunem przez 14 lat. Odwiedzałem was tutaj i obserwowałem jak dorastasz.
Toni był w szoku. Nigdy nie sądził, że matka, jego własna matka byłaby zdolna do czegoś takiego. Miał w sobie krew Mekare... o ile się nie mylił była to krew demona.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Nie 17:27, 17 Sie 2008
|
|
|
Dołączył: 05 Kwi 2008
Posty: 1079
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bułgaria
|
|
- Więc... nie chcę być nieuprzejmy.... ale skoro nie mam prawa służyć Mekare to po co tu przyszedłeś starcze? - uniósł brwi w oczekiwaniu na jakąś konkretną odpowiedź. Wszystko to, co przed chwilą usłyszał strasznie nim wstrząsnęło.
Starzec przez jakiś czas przyglądał mu się ze zmarszczonymi brwiami. Jakby zastanawiał się nad tym, co ma powiedzieć.
- Przyszedłem tutaj, bo chcę abyś zrzekł się praw do swojego syna i oddał go Mekare - powiedział w końcu i odgiął połę płaszcza. Oczom Toniego ukazało się małe niemowle, mające może ok. roku. Właśnie się przebudziło i z trudem otworzyło zlepione powieczki ukazując ogromne jastrzębie oczy. Okalały je widowiskowo długie rzęsy. Maleństwo było owinięte jakimś starym kocem.
- To.... to..... - powiedział Toni otwierając szeroko oczy i zachłystując się powietrzem. Zacisnął mocno dłoń na krawędzi stołu - mój....mój syn?! Ale...ale jak?!
- Och Antoninie, przecież wiesz skąd się biorą dzieci - rzachnął się starzec - Twój syn i już. Jego matką była Dasha Poliakov. Zmarło się biedaczce przed kilkoma miesiącami. Miała zrzec się praw do syna na rzecz Mekare ale nie zdąrzyła. Dlatego musi to zrobić ojciec. Powiedz, że się go zrzekasz i po sprawie. Będę mógł dać ci już spokój - wyglądał na wyraźnie zniecierpliwionego.
Toni nie mógł dojść do siebie. Miał mętlik w głowie i .... takie dziwne uczucie w sercu. Pamiętał Dashę... chyba nawet miałby szansę ją pokochać, gdyby mu wtedy nie uciekła. Poznał ją w jakiejś gospodzie w trzecim roku swojej separacji od ludzi. Z nikim w tym czasie nie rozmawiał, a do tej gospody trafił przypadkiem. Była córką właściciela. Miała kasztanowe włosy do ramion, bardzo jasną skórę z licznymi piegami i ogromne błękitne oczy z długimi, czarnymi rzęsami. Pachniała bzem. Uwiódł ją bez problemu. Był spragniony dotyku, myślał, że jej idealna skóra da mu chociaż odrobinę ukojenia. Przespał się z nią z małym domku myśliwskim za gospodą. Zasnął wtulając twarz w jej pachnące włosy. Został tam przez jakiś tydzień, a ona go odwiedzała, mało mówiła ale często się uśmiechała. Ślicznie śpiewała. Którejś nocy już nie przyszła, on wyjechał i tak całkiem zapomniał o ślicznej Dashy.
Podszedł do starca i wziął z jego kolan chłopca. Ujął go w ramiona i przyjrzał się jego twarzyczce. Został potraktowany rozkosznym bezzębnym uśmiechem niemowlęcia, które chyba było bardzo ufne.
Tak, bez wątpienia był strasznie podobny do matki, ale czarne włosy i kolor oczu odziedziczył po nim. Za to jego skóra była tak delikatna i piegowata, jak Dashy.
- Nie oddam go - powiedział podnosząc wzrok, sam był zaskoczony własnymi słowami.
- Jak to nie?! - staruszek zerwał się z miejsca ale Toni był szybszy. Wolną ręką już trzymał przed sobą wyciągniętą różdżkę.
- Jeśli będziesz chciał mi go odebrać... lub ktokolwiek z was.... nie ręczę za siebie. Mój syn zostaje ze mną - powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Jeszcze zobaczymy - powiedział starzec i widząc, że nie ma szans w walce z młodym czarodziejem deportował się z wściekłością. Nie liczył na taki obrót spraw.
Toni spjrzał na dziecko.
- No i co ja mam teraz zrobić? - zapytał chłopczyka a ten tylko zaśmiał się i wyciągnął do niego malutkie, pulchne rączki.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Antonin Dołohov dnia Nie 17:28, 17 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pon 16:12, 18 Sie 2008
|
|
|
Dołączył: 05 Kwi 2008
Posty: 1079
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bułgaria
|
|
Noc minęła całkiem spokojnie jeśli nie liczyć kilku nieudanych prób nakarmienia dziecka mlekiem za pomocą łyżeczki do herbaty. W końcu jakoś się udało i maluch zasnął w ramionach Toniego. Trochę zakłopotany poruszał się powoli po domu szukając czegoś w czym mógłby położyć go spać. Znalazł duży stary wiklinowy koszyk który wyłożył kocami. Dziecko zawinął w swoją czarną koszulę i ułożył na miękkim posłanku.
Chłopczyk przespał spokojnie całą noc. Antonin jednak czuwał. Siedział na brzegu łóżka i wpatrywał się w zawartość koszyka coraz bardziej zdziwiony. Mętlik w jego głowie zwiększał się z każdą chwilą.
Co robić?
Do jasnej cholery co robić?!
Dopiero nad ranem zadecydował.
- Wracam do Rity - wziął koszyk pod pachę i deportował się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|